w , ,

Spady drukarskie

W efekcie uzyskamy czerwony kwadrat oraz białe odpady. Te odpady to właśnie słynne drukarskie spady. Konia z rzędem temu, kto wytnie kwadrat tak równo, aby na białych spadach nie było pozostałości czerwonego kwadratu, a na czerwonym kwadracie pozostałości białych spadów.

Sprawa na pierwszy rzut oka banalna, ale ciągle wielu, nie tylko początkujących grafików ma z nią problem, szczególnie kiedy specjalizując się w projektach webowych otrzymają nagle zlecenie przygotowania pliku dla celów drukarskich. Wyjaśnię więc sprawę ostatecznie, a może nawet łopatologicznie.

Co tak naprawdę spada…

Finalny format wyrobu poligraficznego jaki odbieramy z działu ekspedycji każdej drukarni będzie zawsze mniejszy od formatu arkusza papieru, na którym został on wydrukowany. Dzieje się tak z co najmniej dwu względów. Po pierwsze: format zadruku maszyny drukarskiej jest zawsze mniejszy od formatu arkusza papieru i nie da się go zadrukować od bandy do bandy. Główną „martwą” powierzchnią jest tzw. „pasek na łapki” wynoszący ok. 10 mm wzdłuż dłuższego boku arkusza. Po drugie: oprócz obrazu samej pracy na arkuszu muszą zostać także wydrukowane przeróżne znaczniki technologiczne, takie jak paski barwne, pasery, linie cięcia, marki itp.

W efekcie obróbki introligatorskiej wszystkie te dodatkowe elementy zostają odcinane od arkusza i lądują jako odpady na makulaturze, a technologom włos siwieje na głowach od szukania rozwiązań obniżających ilość tego odpadu. Tak więc im więcej odpada papieru tym bardziej spada premia technologów (ciekawe czy w drugą stronę to też działa). Wiadomo bowiem, że papier to największy składnik kosztowy kalkulacji poligraficznych.

Kto ważniejszy: krajacz czy grafik?

Nawet najstaranniej wydrukowana praca może zostać w parę sekund dokumentnie zniszczona. Wystarczy, że krajacz przycinając pracę „na gotowo” będzie miał gorszy dzień. Arkuszy drukarskich nie przycina się bowiem pojedynczo lecz w stosach, czasem po kilkaset sztuk naraz. Jeden nieprzemyślany ciach… i… o kurcze!!!

W ćwiczeniu opisanym na początku mieliśmy problem z dokładnym przycięciem jednego arkusza. Kiedy mamy do czynienia ze stosem arkuszy sprawa jest jeszcze trudniejsza, gdyż arkusze przesuwają się względem siebie i tolerancja musi tu być zawsze większa. Pół biedy kiedy praca ma w sobie białe marginesy, jak to bywa w typowych książkach. Przeważnie jednak elementy graficzne, takie jak kolorowe tła czy zdjęcia, sięgają do samych krawędzi publikacji. Tutaj pole do popisu mają przede wszystkim graficy…

Dwie, a nawet trzy święte zasady…

Na stanowisku kontrolingu, na którym sprawdzam pliki do druku mam stworzony szablon treści emaila wysyłanego do klientów, w wypadku stwierdzenia niezgodności (grunt to właściwa organizacja pracy). Brzmi on mniej więcej tak: Niniejszym informuję, iż w procesie sprawdzenia plików przesłanych do druku do zlecenia nr, w dniu …. stwierdzono brak spadów. Tym samym proces realizacji wyrobu ulega zawieszeniu…

Tak więc podstawowa wiedza na temat istoty spadów musi być przyswojona i wykorzystana już na etapie projektowania publikacji. Obowiązują tu dwie święte zasady.

Pierwsza święta zasada: Jeżeli na marginesach umieszczamy elementy graficzne sięgające do linii cięcia, musimy je wszystkie wypuścić o 2-3 mm poza tą linię. Przykładowo ulotka o formacie docelowym A4 czyli 210×297 mm, musi być zaprojektowana ze spadami po 2 mm z każdej strony, czyli mieć wymiar 214×301 brutto (przed obcięciem). Na tych nadmiarowych dwu milimetrach winny znaleźć się także te wszystkie elementy graficzne pracy, które sięgają do linii cięcia. Grafik musi mieć świadomość, że wskutek obróbki introligatorskiej zostaną one odcięte od pracy. Tylko w wypadku jeżeli praca posiada białe marginesy, sprawę można pominąć.

Druga święta zasada: Istotne elementy pracy, przede wszystkim teksty, ale także inne ważne elementy graficzne muszą być umieszczone w odległości min. 4 mm od linii cięcia. Stosowanie się do tej zasady uchroni nas przed tym, że nawet kiedy krajacz będzie miał zły dzień nie przytnie nam loga lub kawałka tytułu.

Jest jeszcze trzecia, może mniej święta, ale także warta stosowania zasada. Przy zakładaniu nowej pracy, należy zadać jej format netto a nie brutto. Elementy spadowe wypuścić trzeba poza ten format. Przy eksportowaniu pracy do pdf-a należy wtedy zaznaczyć w opcjach eksportu istnienie i wielkość stosowanych spadów. W przeciwnym wypadku mimo, iż spady są w pracy źródłowej, w pdf-ie ich nie będzie i czeka was email z drukarni z szablonową sentencją cytowaną wyżej.

Można oczywiście zakładać przy projektowaniu od razu format brutto, ale wtedy plik wynikowy nie będzie zawierał bardzo cennej informacji o tzw. tream-boxie, który ułatwia życie niezwykle miłym paniom na impozycji. A dlaczego przeważnie panie pracują na impozycji, tego już nie potrafię racjonalnie wytłumaczyć…

Ps. Niedowiarkom, sceptykom i wszelkiej maści zrzędom proponuję ponowne wykonanie ćwiczenia z czerwonym kwadratem. Proszę o uwzględnienie wiedzy nabytej dzięki lekturze niniejszego tekstu. Podpowiem tylko, że wymiar brutto kwadratu będzie wynosił 54×54 mm. Dalej radźcie sobie już sami. I pamiętajcie: dobrym krajaczom i dobrym grafikom ręce się nie trzęsą….

Z chochlikowym pozdrowieniem

Andrzej Gołąb

www.print4all.pl

http://chochlik-drukarski.blogspot.com/

Avatar photo

Napisane przez Andrzej Gołąb

System KAN-therm Press LBP. Instalacja bez przecieków

Waldemar Malicki i Filharmonia Dowcipu w Teatrze 6. piętro